Karta Tarota na tydzień 07.04-13.04.2025 to Królowa Buław

W tym tygodniu poczujemy, jakby coś w nas się rozpaliło – chęć działania, pchnięcia spraw do przodu, zrobienia czegoś tylko dla siebie. To nie jest czas na analizowanie i rozważanie wszystkich „za” i „przeciw”. To moment, w którym wchodzimy w rolę lidera – nawet jeśli do tej pory byliśmy raczej w cieniu. Królowa Buław daje nam odwagę, by mówić głośno, czego chcemy, i śmiało sięgać po swoje. Dla wielu z nas to będzie czas „przebudzenia” - nagle zdamy sobie sprawę, że już nie chcemy grać drugoplanowych ról.

W pracy możemy spodziewać się wzrostu kreatywności. Nagle zaczniemy mieć pomysły, które aż proszą się o realizację. Będziemy bardziej przedsiębiorczy, pewni siebie i przebojowi. I dobrze - teraz warto wychodzić z inicjatywą, zgłaszać się do projektów, podejmować decyzje. Jeśli ktoś planuje rozpocząć coś swojego – własny biznes, kanał w socialach, nową usługę - to idealny moment. Nasza wewnętrzna iskra przyciąga uwagę, więc nic dziwnego, że zaczniemy zbierać pochwały albo ktoś nas poprosi o wsparcie, mówiąc „Ty to masz do tego dryg”.

W relacjach zrobi się goręcej - dosłownie i w przenośni. Królowa Buław to ogień, który przyciąga spojrzenia i rozpala emocje. Możemy doświadczyć flirtów, zauroczeń, a nawet odnowienia chemii tam, gdzie już wydawało się, że wszystko przygasło. Ale uwaga - przy tak silnej energii łatwo wpaść w dominację, zazdrość albo przesadną potrzebę kontroli. Dlatego warto działać z klasą i empatią, nawet jeśli bardzo kusi, by wchodzić z butami w cudze granice. Czasem wystarczy jedno spojrzenie albo jedno pewne siebie zdanie, by wszystko zaczęło się toczyć w naszym kierunku.

Ten tydzień sprzyja też temu, by spojrzeć na siebie z większą czułością. Królowa Buław wie, że nie tylko działanie się liczy, ale też sposób, w jaki siebie postrzegamy. To czas, żeby przestać sobie umniejszać i nie udawać, że czegoś nie potrafimy, tylko dlatego, że nikt nas o to nie prosił. To my mamy w sobie siłę, żeby sięgać po więcej - nie czekając na zaproszenie. A jednocześnie - pamiętajmy o równowadze. Nasz wewnętrzny ogień trzeba czasem przygasić dobrym serialem, spacerem bez telefonu albo rozmową z kimś, kto po prostu nas rozumie. Nie wszystko musi być spektakularne - czasem zwykłe „jestem wystarczający” to największa moc.