Wp Horoskopy
Udzieliliśmy ponad 3 miliony porad
wp

Wróżbita – zajęcie stare jak świat

Wróżbita – zajęcie stare jak świat

Od zarania dziejów znaki na niebie i ziemi wyznaczały rytm życia, interpretowane przez magów, szamanów, astrologów, wróżbitów podpowiadały i inspirowały, a niekiedy ratowały życie lub zmieniały bieg historii. Wróżbiarz to zajęcie stare jak świat, to duchowe powołanie. Przedziwny jest los wróżbiarzy! To wynosi się ich na piedestał, to piętnuje…

Obiegowa wieść niesie, że z usług wróżbiarskich korzystają przede wszystkim osoby słabo wykształcone, niezaradne życiowo – nic jednak bardziej mylnego! Rzetelne badania wskazują, że około 25 % europejskich przedsiębiorców, menagerów, maklerów i innych specjalistów poważnych branż przyznaje się do korzystania z tego typu porad. Jak wskazują statystyki poważnych sondażowni, co trzeci Europejczyk wierzy w przepowiednie z kart a znaczna większość (choć oficjalnie się do tego nie przyznaje) z zaciekawieniem czyta horoskopy. Polska jest trzecim co do wielkości rynkiem wróżbiarskim w Europie z około 15 tysiącami działalności gospodarczych o profilu ezoterycznym, a według szacunków przeprowadzonych w 2012 roku wynika, że w kraju jest około 100 tysięcy osób parających się ezoteryką.

Przeciwnicy zawsze znajdą mocne argumenty aby znieważyć ezoteryczną wiedzę i osoby jej jako powołaniu oddane. Powiedzą, że to zabobony, że oszustwo, a sprawdzalność wróżb i przepowiedni jest wynikiem rachunku prawdopodobieństwa, przypadku czy manipulacji. Z pewnością nikt nikogo nie przekona do swoich racji i nie o to chodzi. O ile nie czyni to krzywdy, niech każdy wierzy w to, co uzna za stosowne! Wróżenie to dla jednych rozrywka, dla innych przysłowiowa ostatnia deska ratunku, ale z pewnością nie jest, jak sugerują przeciwnicy dywinacji, "wynalazkiem" wolnego rynku. Pominąwszy za i przeciw, ezoteryka to jednak bardzo istotna część historii i kolorytu poszczególnych państw. Warto to wiedzieć i pamiętać.

Kraina Mieszka I, Ziemia Książąt Mazowieckich, Polska Jagiellonów, Epoka Króla Stanisława Augusta Poniatowskiego – długo by opowiadać o zawiłych dziejach wróżbiarstwa pod polskim niebem, nie chciałbym jednak nudzić rozprawką historyczną, zatem w skrócie...

Królowa Bona Sforza miała nadwornego astrologa i wróżbitę Illo stawiającego karty; kto wie, czy wielu trafnych decyzji dla Polski nie podjęła dzięki jego karcianym przepowiedniom? Królowej Bonie nie można przecież odmówić ani braku inteligencji, ani sprawnego rządzenia z miłością do nowej ojczyzny.

Często, gdy wspomina się Napoleona Bonaparte i Józefinę, jego żonę, mówi się również o ich zaufanej wróżce Marii Lenormand. Niewiele osób wie, że również polski XVIII-wieczny dwór miał swoją wróżkę. Estymą wśród dworzan, postępowych i wyżej postawionych mieszczan – a nienawiścią wśród konserwatywnej szlachty i niesprawiedliwie drwiną wśród ludu – cieszyła się kabalarka Lullierka czyli Henrietta Zofia Lullier, Polka z pochodzenia i wyboru, żona królewskiego szambelana. Król zwał ją swą Lullą, ufał, podobno także kochał. Mimo, że wierzył w przepowiednie jej kabały, nie posłuchał tej właśnie, która jak się później okazało odwróciłaby na korzyść losy Polski.

Warszawska ludność stanu niższego radziła się zielarki i karciarki z chatki na prawym brzegu Wisły, niejakiej Amii czyli Amelii Krukówny.

Warto wspomnieć, że wróżbiarstwo Panny Marii Lenormand – nadwornej wróżki Napoleona Bonaparte – ma kilka znaczących polskich epizodów. Oto ledwie dwa z nich; wiadomo na pewno, że nasz wieszcz Adam Mickiewicz zasięgał rad wróżki Lenormand, a i Juliusz Słowacki za namową serdecznego przyjaciela – Michała Skibickiego zawitał pod dach paryskiej Sybilli. Z zachowanych źródeł wynika, że za seans u słynnej wróżki młodzieńcy zapłacili najniższą z możliwych kwot tj. 6 franków. Dowiadujemy się także, że przed przystąpieniem do wróżenia Mademoiselle prosiła o podanie daty, miejsca urodzenia, ilości liter w imieniu i nazwisku, bądź miejsca pochodzenia i imion – wszak były to czasy w których nie każdy znał swoje nazwisko, czy miał pewność co do daty swych narodzin – dalej rozpytywała o preferowany kolor i nazwę ulubionego kwiatu, interesowało ją również, które zwierzę jest przez klienta lubiane, a w stosunku do którego żywi nieuzasadniony lęk. Odpowiedzi na powyższe pytania stanowiły tylko jej znany kod, na którego podstawie dobierała odpowiednią kabałę. Słowacki rzekł, że lubiane przezeń zwierzę, to pies, lęka się pająków, uwielbia kolor czarny i ciemny odcień barwy niebieskiej, a ukochanym kwiatem jego jest róża. Pozostaje tajemnicą, który z licznych autorskich systemów wybrała panna Lenormand, by odczytać los panicza Jula, wiemy natomiast, że poleciła mu wybrać 11 kart i… Tuż przed opuszczeniem Paryża, w korespondencji datowanej na 30 grudnia 1832 roku, tak oto relacjonował matce zasłyszane przepowiednie: „Wróżby zupełnie pospolite: między innymi powiedziała, że będę się dwa razy kochać – że rozpoczynam podróż, której mi rozpoczynać nie radzi aż do odebrania pewnych wiadomości, (...), że jestem zdatny, ale radzi mi wykończyć to, com naszkicował – że między 27 a 28 rokiem życia będę bardzo szczęśliwy – że w tych latach wiele dla mnie zajdzie wypadków. (...) Michałowi nie powiedziała, że zaczyna podróż – i ponieważ jej powiedział, ze kocha konia, wróżyła mu, że się na polu walki odznaczy. Tumani baba i niczym zbywa chorych na zdrowy rozsądek pacjentów.”

Warszawa, Łódź, Białystok, Kraków, Lwów… Warszawa! Królestwo Kongresowe, Belle époque, aż po kres szalonych lat 20. i 30. XX wieku. We wspomnianym okresie, wróżenie nie było zalegalizowane jak dziś, ale też nie można powiedzieć, że ezoterycy kryli się ze swą praktyką.

Bolesław Prus, Tadeusz Żeleński-Boy, Juliusz Osterwa uczestniczyli w seansach spirytystycznych i żywo interesowali się parapsychologią, co w ich czasach było czymś znacznie więcej, niż tylko salonową rozrywką. Siostry Maria Pawlikowska-Jasnorzewska i Magdalena Samozwaniec wróżyły z kart. Pawlikowska sama wykonała talię, zastępując niektóre karty wymyślonymi przez siebie symbolami (np. kartą „Dziecko” czy „Niespodzianka”). Tarotowi wierzyła wybitna aktorka Mieczysława Ćwiklińska. Krążyły anegdoty jak ulubienica tłumów Ćwikła – tak pieszczotliwie zwano tę gwiazdę – pod osłoną nocy w przebraniu przemykała przez ulicę Chmielną do wróżki Prymy. Ćwiklińska zadebiutowała w filmie będąc damą po 50-tce i zrobiła oszałamiającą karierę, podobno miała także zagraniczne propozycje. Role wybierała znakomicie, równie celnie odrzucała te pozornie właściwe. Czyżby Tarot doradzał…

W latach 20. i 30. XX wieku powstało wiele stowarzyszeń ezoterycznych, odbywały się odczyty, zjazdy np. Pierwszy Polski Zjazd Ezoteryków, który odbył się w Poznaniu, w dniach 6-8 grudnia 1936 roku. Wydawano książki i czasopisma poświęcone medycynie niekonwencjonalnej, duchowości, ezoteryzmowi, wróżbiarstwu. W szczytowym momencie na rynku lokalnym i ogólnokrajowym jako kwartalniki, miesięczniki dostępnych było ponad dwadzieścia tytułów ezoterycznej prasy m.in. słynny „Lotos”, „Słoneczniki-Przegląd Wiedzy Pomijanej”, ceniony „Lekarz Tybetański” poczytny „Świt–Wiedza Tajemna”. Wiadomo było, kto i gdzie wróży, nikt z tego nie robił tajemnicy. Choć poczta pantoflowa działała nadzwyczaj dobrze - komercja kwitła w najlepsze! Przechadzając się można było ujrzeć szyld, plakat zapraszający na pokaz albo pogadankę ezoteryczną, można było otrzymać ulotkę reklamową konkretnego wróżbity, natrafić na anons w prasie czy artykuł, również ten sponsorowany.

Realia wróżbiarstwa z minionych epok, to zapomniany temat, lub, inaczej mówiąc pamiętany wybiórczo; obecnie traktowany z niedowierzaniem lub jako egzotyczna ciekawostka.

Przedwojenne polskie środowisko wróżbiarskie było liczne, było tłoczono – wtedy było prawie jak dziś… Modne wróżki. Wróżki polecane. Wróżbici dyskretnej sławy. Wróżbiarze ciszący się estymą. Ale i... wróżbici znani… Owi znani, oddać trzeba sprawiedliwość, że niekiedy byli wątpliwej reputacji, zazwyczaj sami siebie opiewali na łamach artykułów sponsorowanych, tudzież ulotek (a te pod osłoną nocy osobiście wrzucali potencjalnym odbiorcom do skrzynek na listy).

Podobno Kraków był ośrodkiem polskiego wróżbiarstwa, ba – jeśli wierzyć treści pewnego typu ogłoszeń, ośrodkiem światowego wróżbiarstwa. Oczywiście dziś z uśmiecham należy traktować tę wieść; oto treść apelu wydrukowanego przez krakowski dziennik w roku 1933, pisownia dosłowna: „Hotel Warszawski, Kraków, ul. Pawia 6. I piętro. W pokoju No. 5. przyjmuje Ja jasnowidz Szang-Szek! Znanem jestem jako wszechświatowej sławy jasnowidz Medjum Międzynarodowego Instytutu Wiedzy Tajemnej! Nigdy nie dane mnie się mylić! Mam odwagi więcej niż inne niskie byty uduchowione przeto chce ogłaszać wszem publice co następuje: wypłacę złotych po 500 każdemu, jeśli w czasie seansu nie odgadnięte będzie jego imię, nazwisko, data narodzenia, kolor oczu, powiem gdzie w przeszłości pracował, odgadnę bez pytania tajemnic życiowych wiele. W całem Krakowie słychać poruszenie trafnością mych przepowiedni. Przyjdź do mnie - najpopularniejszy Szang-Szeka czeka!”.

Warszawa nie była gorsza! Tu przy ulicy Chmielnej prym wiodła wróżka o wdzięcznym pseudonimie Pryma, a ogłaszała się takimi oto słowy: „Jedyna Wróżka Pryma zaprasza! Jestem jedyną znawczynią spuścizny starodawnego systemu wróżenia z kart Taroku, odczytuję znaki fusów kawowych, herbacianych a tajemnice kuli kryształowej nie są mnie obce. Odczarowuje życie! Na Chmielną do Prymy po szczęście!”.

Wojenny losy dawnych ezoteryków opisywałem szczegółowo w innym tekście. Tu poświęcę nieco miejsca wczesnym latom 50. bo okazały się bardzo mroczne; procesy, kary, pobicia, szykany dotykały wróżbitów i ich klientów.

O ile do sierpnia roku 1950 można było wróżyć bez większej obawy, wśród wielu wróżących panowały przedwojenne przyzwyczajenia tj. ulotki, afisze, szyldy itp. a i władza przymykała oko na ich obecność, o tyle po sierpniu tegoż roku ezoterycy zeszli całkowicie do podziemia. Wróżyło się w konspiracji. Umówienie się na karty nie było rzeczą prostą… Nowych chętnych wprowadzali ci, którzy już kiedyś byli czy bywali – trzeba było znać kod, przy pierwszym kontakcie rozmawiano szyfrem. Przytoczę z rodzinnych opowieści autentyczne kody-dialogi, które pod naszym dachem wybrzmiewały nawet jeszcze w latach 70.

Rozmowa telefoniczna:

„–Jestem od Elżuni. Podobno ma pani świetny przepis?
–Tak. A przyjdzie pani na herbatę? Z mlekiem, cytryną, czy cukrem?”
(tłumaczenie: mleko było niedzielą o 16:30. cytryna - środą o 19:00. cukier - czwartkiem o 18:00.)

Dialog bezpośredni:
„–Ja w sprawie zagubionego klucza, podobno pani coś wie?”

Albo wersja sezonowa bezpośredniego dialogu:
„–Powidła, to u pani?
–Tak, ale dziś tylko z węgierek” (tłumaczenie: dziś ryzyko nalotu)
Pożądana odpowiedź:
„–Tak, mirabelki już dojrzały.” (tłumaczenie: dziś spokojne)

Dziś brzmi to trochę naiwnie, może zabawnie, ale w tamtych czasach...

Na przełomie sierpnia i września 1950 roku przeprowadzono zmasowaną ogólnopolską akcję pod hasłem „Gwiazdy”, towarzyszyły jej pełne propagandy podsycające w społeczeństwie zazdrość – o rzekomo lepszy byt wróżbitów – i szerzące nienawiść artykuły w prasie lokalnej oraz ogólnokrajowej. W antywróżbiarską agresywną retorykę włączyła się również Polska Kronika Filmowa (sygnatura nagrania 9/1950 – warto odnaleźć i obejrzeć) przedstawiając wróżących i ich klientów jako patologię.

Wraz z odwilżą czyli złagodzeniem polityki po roku 1957 nie było już tak mrocznie, ale wróżono i bywano u wróżbitów niejako w konspiracji, z dużym lękiem przed represjami. Sytuacja zmieniała się powoli. Lekki przełom przyniosła mała stabilizacja lat 60. dużym przełomem okazały się lata 70. – zaczęły się wtedy pojawiać, w bardzo małych nakładach, publikacje o astrologii, horoskopach, chiromancji, kartach klasycznych, a nawet dwa zachodnie broszurowe przedruki o Tarocie. Warto wspomnieć, że mniej więcej w tym czasie uznany artysta ilustrator Antoni Uniechowski opublikował w pełni autorską wizję Wielkich Arkanów Tarota. Śmiało można powiedzieć – to pierwszy polski autorski projekt talii Tarota. Karty klasyczne ilustrowała Maria Orłowska-Gabryś oraz inni cenieni w tamtej epoce artyści. Niektóre z tych projektów niosą w sobie nie tylko komercyjną lekkość standardowej talii kart do gry, ale także wróżebny przekaz karty... Jako ciekawostkę dodam, że Orłowska-Gabryś przygotowała nawet kilka projektów do figur Tarota, niestety szerzej nie ujrzały światła dziennego.

Lata 80. przyniosły kilka niezwykle interesujących publikacji poruszających tematykę kart tarota, numerologii, astrologii. Spółdzielnie rzemieślnicze np. SR-Piaseczno przedrukowała zagraniczny projekt kart Lenormand a przy pomocy znawczyni tematu opracowano wersję polską z instrukcją. Te skromne kartoniki cieszyły się ogromną popularnością do tego stopnia, że w niektórych kioskach można było je dostać tylko spod lady. W 1984 roku wrocławska oficyna Gryf wydała w nakładzie 200.000 sztuk karty do wróżenia – autorski projekt Ewy Hadydoń. Obrazki przedziwne, abstrakcyjne, ale jakże sugestywne.

Powstawały stowarzyszenia, prowadzono wykłady – mimo to ezoterycy nadal pozostawali ostrożni. Warto nadmienić, że Józefina Pellegrini-Osiecka, utalentowana aktorka, ale przede wszystkim wybitna wróżka, jako pierwsza w powojennej historii zarejestrowała prywatną działalnością gospodarczą jako wróżbiarstwo. Na długo przed tym nim stało się to łatwe czy modne. Po 1989 roku tematy związane z ezoteryką i parapsychologią przeżywają renesans…

A wróżbiarstwo dziś? A umówienie się na karty dziś? Współcześnie mamy inny rodzaj haseł i kodów, mniej czasu i cierpliwości, ponadto paletę możliwości: internet, portale wróżbiarskie, programy telewizyjne i radiowe z wróżbitami, specjalistyczne wydawnictwa. Żyjemy trudnych, ale jednak wygodnych czasach. My wróżbici i nasi sympatycy – doceniajmy to!

 

Przypis:

Przedstawione ciekawostki o wróżbitach i wróżbiarskie w dawnych epokach odnalazł, zweryfikował i opracował Igor Alexander – autor tego tekstu.

AUTOR ARTYKUŁU

Igor Alexander

Igor Alexander

"Wszelkie prawa zastrzeżone, treści chroniona prawami autorskimi. Żadna część nie może być wykorzystywana lub kopiowana w jakiejkolwiek elektronicznej, mechanicznej, fotograficznej lub innej formie zapisu bez pisemnej zgody autora"
wp
wp